Wyciągnęłam telefon z kieszeni i napisałam wiadomość do Jacksona, że wracam do domu, aby nie martwił się, że mnie nie ma, jak skończy się mecz. Spojrzałam na Maxa.
- Możemy iść.
Wyszliśmy ze stadionu. Chłopak poprowadził nas do swojego samochodu i aż zatkało mnie na widok tego auta. Max zauważył to.
- Podoba Ci się? -spytał posyłając mi usmiech i otwierając przedemną drzwi.
- Tak. -na prawdę mi się podobał.
Wyglądał na drogie autko, ale piłkarze nie zarabiają groszy, a już na pewno, nie ci najlepsi.
Max zaśmiał się i zamknął za mną drzwi, po czym poszedł na swoje miejsce. Odpalił silnik, spuścił sprzęgło, delikatnie wcisnął gaz i zmienił bieg, a pojazd jakby zamruczał. Bardzo mi się to podobało, ale starałam się tego zbytnio nie okazywać. Wyjechaliśmy z parkingu.
- To gdzie jedziemy? -spytał po chwili.
- Al. Czarnego Bzu, 107.
- Mmm, tam jeszcze nie byłem, ale nazwa mi się podoba. -usmiechnął się.
Po kilku minutach podjechaliśmy na podjazd.
Max?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz