- To co, który? - spytałem po dłuższym czasie.
- Weźmy wszystkie! - uśmiechnęła się. - A co z tamtymi? - poszła w stronę trzech psów, przywiązanych do drzewa koło jakiegoś pomieszczenia.
- Co? - dziewczynie od razu stanęły łzy w oczach. - Max! Zrób coś! - rozpłakała się.
- Co mam zrobić? Tata nie pozwoli ci wziąć trzech psów... - kucnąłem przy niej.
- Nie dam im zginąć! Maaax! - przytuliła się do mnie mocno, lekko skrzywiłem się z bólu przez nacisk, jaki wywołała na kostkę.
- Nie płacz... - przytuliłem ją. - Zróbmy tak, zadzwoń do taty i spytaj, okey? - podałem jej swój telefon.
Dziewczyna pokiwała głową i pociągnęła nosem, otarłem jej łzy z policzka i usiadłem na ziemi po czym pogłaskałem psy, które zaczęły merdać ogonami. Katie odeszła kawałek dalej jednak po krótkiej chwili słychać było jak piszczy, więc pewnie się zgodził. Przyjrzałem się psom. Jeden wyglądał na schorowanego jednak i tak się cieszył. Położył się i oparł mi brodę o kolana.
- Co tam mały? - uśmiechnąłem się pod nosem.
Rose?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz