- Do zobaczenia Sivi, przyjadę jutro albo po jutrze. - powiedziałem dając mu kilka kostek cukru i głaszcząc za uchem.
Po kilku minutach wyszedłem ze stajni, wsiadłem do auta i pojechałem do domu.
***
Minęły 4 dni. Był wieczór, siedziałem na kanapie wpatrując się w stolik kawowy i myśląc o wszystkim, a jednocześnie o niczym. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi, westchnąłem i poszedłem otworzyć. Był to Matt i Rose. Uniosłem oczy ku niebu mrucząc lekko niezadowolony. Zostawiłem drzwi otwarte aby weszli, a sam poszedłem do salonu, do którego po kilku sekundach przyszli.
- Co znowu chcecie? - spytałem opierając się o wyspę i krzyżując ręce na piersi.
- Porozmawiajmy spokojnie... - zaczął a ja parsknąłem cichym śmiechem. - Usiądźmy. - westchnął.
Tak też zrobiliśmy, zaczęli prawić swoje morały o tych wyścigach. Zrezygnuję z nich a wtedy znowu będą mieli mnie w dupie? Nie, dziękuję.
- Twoja mama na pewno nie chciałaby... - zaczął, jednak nie pozwoliłem mu skończyć.
- Nie mów o niej! - podniosłem głos strącając książki ze stołu i gwałtownie wstając.
Rose?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz